Zachowania niektórych mężczyzn są dla mnie dość niezrozumiałe. Zapewne ktoś stwierdzi, że jakaś nierozumna ze mnie istota ale co mi tam. A zatem: panowie będący w mniej lub bardziej sformalizowanych związkach, dodajmy - niektórzy panowie - nie mają oporów przed skokami w bok i zazwyczaj robią to w niezbyt zawoalowany sposób, z braku czasu, chęci, bądź umiejętności. Przypadki spotykane przeze mnie dobitnie świadczą, że nie tylko chcą skakać tuż pod nosem swoich pań ale także robią to najchętniej z nowo poznanymi kobietami.
Problem w tym, że ja na "tą trzecią" się kompletnie nie nadaję na zasadzie "nie rób drugiemu co tobie niemiłe". Poza tym dziwi mnie, że ciężko jest wytłumaczyć delikwentowi, że robi coś strasznie głupiego.
Nie wiem czy chodzi tu o jakąś bardzo pierwotną cechę człowieka czy po prostu o szukanie adrenaliny.
Ani w jednym ani w drugim przypadku nie umiem usprawiedliwić podkopywania podwalin związku budowanego przez X lat.
I żeby nie było - nie mówię z perspektywy zdradzanej ani zdradzającej, raczej obserwującej. Szkoda tylko tych kobiet, które lata całe żyją w związku z takim Don Juanem w nieświadomości, albo co gorsza w świadomości. Nie zazdroszczę..
A zatem w zasadzie nie wiadomo co lepsze, samotność, która dokucza czasami, czy życie, we dwoje w zakłamanym związku..
Aha i jeszcze jedno. Kobiety są nie lepsze w tym względzie. Ale na tym polu wypowiem się może innym razem.